Dla przeciętnego multiagenta/agenta ubezpieczeniowego temat emerytalny to kompletny margines, a czasem wręcz strefa „zakazana”. Podobnie sytuacja wygląda wśród agentów specjalizujących się w ubezpieczeniach na życie, nawet w ramach własnych sieci towarzystw ubezpieczeniowych. Przyczyny tego stanu rzeczy są różnorodne, ale najczęściej wymienia się takie jak: brak zainteresowania klientów, ich niechęć do zakupu takich polis, skomplikowany charakter tych produktów oraz postrzeganie oszczędzania w ten sposób jako ryzykowne. Te obawy są zrozumiałe, jednak jak to zwykle bywa, lęk budzi to, co jest nam nieznane.
Spis treści
- Czy naprawdę możemy liczyć na ZUS?
- Skąd wziął się system emerytalny?
- Demografia – cichy zabójca systemu
- Prognozy GUS – obraz katastrofy
- Dlaczego agenci nie sprzedają polis emerytalnych?
- Co robią klienci – i dlaczego często źle wybierają?
- Polisy oszczędnościowe – niedocenione rozwiązanie
- Nie unikajmy tematu emerytur
Czy naprawdę możemy liczyć na ZUS?
Zacznijmy od początku, ponieważ pojawia się jeszcze jeden argument: po co w ogóle kupować polisy emerytalne, skoro istnieje ZUS? Państwo zapewni nam emerytury w przyszłości, a wszystko będzie w porządku, ponieważ obecnie dziadkowie i rodzice otrzymują swoje świadczenia. Niestety, takie przekonanie ma nie tylko wielu klientów, ale także niektórzy agenci. Jak zatem wygląda system emerytalny w Polsce oraz jego historia?
Skąd wziął się system emerytalny?
Zacznijmy od podstaw, czyli od koncepcji państwowego systemu emerytalnego, który w Polsce funkcjonuje w zbliżonej formie od lat. Jego początki sięgają końca XIX wieku, kiedy to niemiecki kanclerz Otto von Bismarck wprowadził ten model. System opierał się na zasadzie, że pracownicy odprowadzają składki, z których finansowane są wypłaty dla osób w wieku emerytalnym, czyli tych, którzy zakończyli aktywność zawodową. Mówimy tu o tzw. repartycyjnym systemie emerytalnym, który można określić jako wyraz solidarności międzypokoleniowej. Wszystko wydawało się w porządku, jednak istniał jeden istotny haczyk: wiek emerytalny, od którego można było rozpocząć pobieranie świadczeń. Początkowo ustalono go na 70. rok życia, a następnie, w 1916 roku, obniżono do 65. roku życia. Co najważniejsze, średnia długość życia w tamtych czasach wynosiła zaledwie około 40 kilku lat. W rezultacie większość ludzi nie dożywała wieku emerytalnego, co sprawiało, że system funkcjonował bez większych problemów. W Polsce podobny system został wprowadzony w 1934 roku i do dziś działa na tych samych zasadach.
Demografia – cichy zabójca systemu
W ciągu ostatnich 100 lat średni wiek życia znacznie się wydłużył. Ludzie coraz częściej dożywają wieku emerytalnego i korzystają z przysługujących im świadczeń. W Polsce wiek emerytalny wynosi obecnie 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, co w praktyce oznacza jego obniżenie. Najważniejszym problemem, z którym się borykamy, jest jednak demografia, a konkretnie dramatyczny spadek urodzeń. W połączeniu z wydłużającym się życiem, sytuacja ta staje się katastrofalna. Z roku na rok przybywa osób pobierających świadczenia emerytalne, podczas gdy liczba pracujących, którzy na te świadczenia łożą, oraz liczba dzieci, które w przyszłości będą pracować, maleje. Najlepiej ten stan rzeczy ilustruje poniższy wykres, na którym wyraźnie widać to zjawisko. Najwięcej ludzi w Polsce urodziło się w pierwszych 20 latach po wojnie, ich dzieci, urodzone w latach 70 i 80 to ostatni baby boom, ale było/jest ich i tak nieco mniej od pokolenia ich rodziców. To właśnie to pokolenie w zasadzie przestało mieć dzieci, a efektem tego mini baby boomu z początku lat 2000 jest jedynie kropla w morzu potrzeb. To właśnie te dzieci będą w przyszłości pracować na emerytury swoich rodziców.
Prognozy GUS – obraz katastrofy
Według wyliczeń GUS w 2050 roku będziemy mieć w Polsce:
- ok 17 milionów osób w wieku produkcyjnym (dziś jest ich 22 miliony)
- prawie 10 milionów w wieku powyżej 65 lat, a więc emerytów jeszcze więcej (dziś jest 7,3 miliona takich osób)
- ok 33 miliony ludności ogółem (dziś to 37,7 miliona)
Te dane jednoznacznie wskazują, że katastrofa emerytalna nie jest tylko kwestią przyszłości – ona już się dzieje. Obecnie luka emerytalna w ZUS wynosi ponad 80 miliardów złotych, co oznacza, że tyle brakuje w składkach, aby wypłacić należne świadczenia. Oznacza to, że już teraz brakuje około 30% środków na bieżące wypłaty, a my, jako podatnicy, musimy do nich dokładać. Trzeba być bardzo naiwnym, aby sądzić, że za 20-30 lat system emerytalny będzie funkcjonował przynajmniej na obecnym poziomie. Aktualni trzydziestolatkowie i czterdziestolatkowie nie mają co liczyć na emerytury wyższe niż maksymalnie 20% ich zarobków. Otrzymają więc świadczenia, które można śmiało określić mianem zasiłku, a nie emerytury.
Dlaczego agenci nie sprzedają polis emerytalnych?
Wracając do wcześniej wspomnianych obiekcji agentów ubezpieczeniowych dotyczących sensu sprzedaży polis oszczędnościowych, warto zauważyć kilka istotnych kwestii. Po pierwsze, przedstawione wcześniej zasady oraz aktualny stan systemu emerytalnego jednoznacznie wskazują na istnienie problemu, co czyni oszczędzanie na emeryturę niezwykle istotnym. Po drugie, wielu klientów, w tym przedsiębiorcy, pracownicy etatowi oraz rolnicy, zdaje sobie z tego sprawę. Na szczęście temat ten zyskuje na znaczeniu w mediach, a sam ZUS ostrzega i przedstawia wyliczenia dotyczące niskich emerytur. Niestety, politycy często unikają tej kwestii, ponieważ nie mają pomysłu na jej rozwiązanie. I nie ma w tym nic dziwnego, gdyż problem ten jest złożony i nie da się go rozwiązać ani szybko, ani łatwo, ani bezboleśnie.
Co robią klienci – i dlaczego często źle wybierają?
Skoro znaczna część klientów zdaje sobie sprawę z problemu emerytalnego, co w tej sprawie robią? Wybierają najprostsze i łatwo dostępne rozwiązania, najczęściej oferowane przez ich banki. Mowa tu o IKE, IKZE, kontach oszczędnościowych oraz funduszach inwestycyjnych. Bogatsi inwestują w nieruchomości, a niektórzy przedsiębiorcy traktują swoje firmy jako zabezpieczenie emerytalne. Jednak brakuje tu rozwiązania, które, wbrew pozorom jest najprostsze i najbezpieczniejsze – polisy na życie i dożycie, czyli polisy oszczędnościowe.
Polisy oszczędnościowe – niedocenione rozwiązanie
Tego rodzaju polisa jest bezobsługowa, ponieważ nie wiąże się z inwestycjami, a tym samym z ryzykiem związanym z rynkiem kapitałowym. Aby ją nabyć, wystarczy ustalić wysokość składki, którą klient chce lub powinien oszczędzać, aby polisa odpowiadała jego możliwościom i potrzebom. Ankieta medyczna przy takich polisach jest zazwyczaj prostsza niż w przypadku typowych polis ochronnych. Niestety, te polisy rzadko są wybierane przez klientów, ponieważ większość z nich nie zna ich istnienia. Konieczne jest, aby je po prostu sprzedać, pokazując klientowi ich sens, zasadę działania oraz korzyści. A te są oczywiste: budowanie kapitału na przyszłość bez konieczności zajmowania się tym, gdzie te pieniądze są inwestowane – to zadanie towarzystwa ubezpieczeniowego. W przypadku śmierci wypłata następuje na zasadach normalnej polisy ubezpieczeniowej. Dzięki konkretnym gwarancjom wypłaty kapitału, takie polisy mogą stanowić idealną bazę do budowania zabezpieczenia emerytalnego, które warto rozbudować o inne aktywa.
Nie unikajmy tematu emerytur
Reasumując, nie należy unikać tematu emerytalnego, ponieważ problem ten jest realny i wymaga uwagi. Również nie warto obawiać się polis oszczędnościowych, które są często prostsze w obsłudze niż polisy ochronne. W przypadku polis oszczędnościowych jest po prostu mniej zmiennych do ustalenia z klientem. Co więcej, mają one jeszcze jedną istotną cechę z perspektywy agenta – średnia składka w tych produktach jest wyższa niż w polisach ochronnych. W kolejnym artykule przybliżę szczegóły dotyczące produktów, które oferujemy.