Ubezpieczenia mam we krwi

Moja przygoda z ubezpieczeniami trwa już od ponad 11 lat. Pierwsze uprawnienia otrzymałem zaraz po skończeniu liceum. Doskonale pamiętam jak ze zniecierpliwieniem czekałem, aż KNF da mi zielone światło do działania w ramach OFE. Z wielkim zapałem rozpocząłem wówczas swoją pierwszą pracę. Z czasem zacząłem także zajmować się innymi ubezpieczeniami między innymi na życie. Potem przyszedł czas także na majątki. Stale poszerzałem i nadal poszerzam swoją wiedzę i kompetencje. Tego też oczekiwali ode mnie klienci – kompleksowej opieki.

Droga do kariery agenta ubezpieczeniowego

Jak chyba każdy z nas miałem swoje wzloty i upadki, momenty ogromnej satysfakcji, ale i duże zwątpienia. Poszukiwałem różnych dróg rozwoju i wyboru zawodu. W ostateczności jednak jestem szczęśliwy z wyboru właśnie tej ścieżki zawodowej. Zawsze chciałem mieć pracę, którą wykonywałbym z przyjemnością. Cieszę się, że dziś mogę tak właśnie powiedzieć: „Bardzo lubię to, co robię”. Mam satysfakcje z tego, że jestem profesjonalistą w tym co robię i doceniają to nie tylko moi klienci.

Rozpoznanie potrzeb klienta

Czuję się bardzo doceniany przez moich klientów, a dzięki szerokiemu wachlarzowi produktów z różnych TU wiem, że proponuję produkty skrojone na miarę potrzeb i oczekiwań każdego z nich. Dla mnie rozpoznanie ich potrzeb to nie obowiązek, bo od samego początku zawsze bazowałem właśnie na dobrym dopasowaniu do preferencji klienta i w oparciu o nie proponowaniu kolejnych ubezpieczeń. Często nie od razu przy pierwszym ubezpieczeniu OC samochodu, a później przy kolejnych rozmowach, często wywołanych przeze mnie spotkaniach.

Ubezpieczenia z pokolenia na pokolenie

Muszę podkreślić jak wiele zawdzięczam mojej mamie. Zawsze mocno mnie dopingowała i co najważniejsze, wspierała i nadal wspiera swoją wiedzą i ponad 20 letnim doświadczeniem w branży ubezpieczeniowej. Można powiedzieć, że działamy pod jednym szyldem, a nasze biuro ma w tym momencie łącznie ponad 30 lat tradycji. Dzielimy się nawzajem swoimi spostrzeżeniami i podejściem do stale zmieniających się potrzeb naszych klientów, a także do zmiennej sytuacji społecznej i otoczenia prawnego.

Alwis – multiagencja, która daje duże wsparcie


Z przyjemnością dziękuję również pracownikom Alwisa, a zwłaszcza Madzi Prusak oraz Monice Długosz. Czasem są dosłownie zasypywane telefonami i mailami ode mnie, ale z niezmienną sumiennością i cierpliwością służą mi radą i wsparciem – są w stanie zdziałać cuda! Muszę z satysfakcją powiedzieć, że firmę Alwis&Secura znam od zawsze, bo już jako niespełna kilkunastoletni chłopiec często jeździłem z moją mamą Małgorzatą Repetowską do biura oddziału Alwisa w Nowym Sączu. Ponieważ moja mama współpracowała z Alwisem chyba od samego początku, czyli ok 20 lat. Poznałem wówczas wielu ludzi, którzy po dziś dzień pracują w sądeckim oddziale (niektórzy nadal mówią do mnie Misiu – jak za dawnych lat). Widziałem jak firma ta się rozrasta, jaki potencjał drzemie w ubezpieczeniach. Zacząłem dostrzegać to jak ważne są ubezpieczenia i postanowiłem przekonać o tym innych.

Coś dla duszy, coś dla ciała


Na co dzień prowadzę bardzo aktywny tryb życia. Od ponad 7 lat trenuję tzw. Street workout, czyli trening siłowy z wykorzystaniem infrastruktury miejskiej oraz wykorzystaniem własnej masy ciała. To taka „siłowa zabawa dla dużych dzieci”, ale bardzo wymagająca i relaksująca, co po pracy jest niezbędne. Dużą radość sprawia mi również jazda na rolkach oraz zimowe aktywności: narty, morsowanie, wyprawy piesze w kąpielówkach oraz moje tegoroczne odkrycie – skitury, czyli turystyka narciarska.


Moimi pasjami dzielę się z moją żoną Gosią oraz dwuletnim synem Brunem. Wierzę, że w życiu chodzi właśnie o to – żeby robić to co się kocha, z tymi których się kocha! Lubię odkrywać świat i poznawać siebie, a gdy staję przed wyborem, czy spróbować czegoś nowego, zadaję sobie moje ulubione pytanie: „Kiedy ostatni raz robiłeś coś po raz pierwszy?” Zgadnijcie sami jaka pada wówczas odpowiedź. Do dzieła!


Muszę jeszcze wspomnieć, że mam gdzie skiturować. Sprzyjają temu piękne stoki Gór Leluchowskich i Lubowelskich. Bo mieszkam w pięknej Muszynie, mieście zdrojów, wód mineralnych i wspaniałej przyrody. Bardzo gospodarnym mieście, historycznym, bo istniejącym od trzynastego wieku i położonym na handlowym trakcie „szlaku węgierskim”. To wspaniała baza wypadowa na całą dolinę Popradu, w piękne okolice Beskidu Sądeckiego np. istniejącą od 1876 roku koleją tarnowsko-leluchowską. Serdecznie zapraszam wszystkich do naszej pięknej Muszyny.


Poprzedni wpis

Wyjeżdżasz na ferie? Zadbaj o bezpieczeństwo swojego domu

Następny wpis

Każda sprzedana polisa życiowa wspiera Podopiecznych Stowarzyszenia SURSUM CORDA